2009/04/15

Bajki Mongolskie: Zarozumiały chan

Dawno, bardzo dawno temu w Mongolii żył chan, który był bardzo zarozumiały. Uważał się za najmądrzejszego człowieka na ziemi, za najsilniejszego władcę wszystkich królestw, za równego bogom.

W pewien deszczowy dzień jakiś wędrowiec przybył do jego pałacu i prosił o posłuchanie. Kiedy dopuszczono go przed oblicze władcy, rzucił się na kolana i zapytał:
- Panie, tam skąd przybywam, mówi się, że bogini wojny Tsu-Tsi jest silniejsza od
ciebie. Czy to może być prawdą?
- Silniejsza ode mnie? Ta szczurza córka. Kto tak śmie mówić? Ja ją nauczę.
Sięgnął po bardzo starą, zniszczoną księgę z tajemniczymi zaklęciami. Przewrócił
kilka kart i znalazł to, czego szukał.
Wzywam was tu: wiatr, ziemie, ogień, morze Niech przybędą do mnie choćby przez morze.
* Zagrzmiało w pałacu, zajaśniały błyskawice, zatrzęsła się ziemia, a spod niej
ukazało się siedmiu mędrców czarodziei. Stanęli przed chanem i zapytali:
- Cóż rozkażesz nam, panie?
- Ten tu wędrowiec - mówił chan, wskazując ze złością na przybyłego - mówi, że w odległych królestwach wątpią w moją siłę. Jak mam ich przekonać?
- Zapal, panie, morze, nasyć wodą ogień, spraw, aby spadł złoty deszcz, niech obudzą się potwory.
- Zrobię tak - rzekł chan - ponadto rozkazuję, że jeśli od teraz ktoś z moich
poddanych przerwie pracę, potwory mają go natychmiast pożreć.
Wieśniacy pracowali więc bez przerwy, ale już po kilku dniach opadli z sił i zaczęli być pożerani przez bestie, które fruwały po całym królestwie. Dowiedziała się o tym bogini wojny Tsu-Tsi. Rozgniewała się srogo. Powiedziała:
- Tak być nie może.
Rozkazała słońcu spalić pałac chana, a jego samego zamieniła w osła, aby do końca swych dni ciężko pracował dla ludzi.

No comments: