2009/10/07

Bajki Mongolskie: Historia morin-khura

Dawno temu żył na stepie młody pasterz o imieniu Sukhe. Pewnej zimowej nocy obudziło go jęczenie konia. Tuż obok jego jurty oźrebiła się klacz, która zaraz później zdechła.

Mały biały źrebaczek stał koło niej na niepewnych nogach. Sukhe zajął się nim, pielęgnował go i po kilku latach źrebak zamienił się w pięknego wyścigowego rumaka.
Niebawem w stolicy prowincji ogłoszono słynny naadam - wyścigi konne, turniej zapasów i zawody łucznicze. Nasz śmiałek postanowił wziąć w nich udział. Nie wiedział, że miejscowy chan, człowiek znany z okrucieństwa, wysłał na zawody kilka swoich ulubionych koni. Żaden z nich nie mógł się równać z białym rumakiem, a żaden jeździec nie był bardziej doświadczony jak Sukhe. Młodzieniec święcił triumf, ale chan przyrzekł mu zemstę. W nocy po zawodach do uszu chłopaka dobiegł koński jęk. Gdy wybiegł z jurty, zobaczył w świetle księżyca, że jego ukochany biały koń leży z przebitym strzałą sercem. Sukhe padł zemdlony. W nocy nie mógł długo zasnąć z bólu i rozpaczy. Kiedy jednak sen skleił mu powieki, zobaczył we śnie swego białego konia i ten przemówił do niego:
- Nie płacz, mój panie. Wiem, że ci ciężko i bardzo za mną tęsknisz. Dam ci jednak radę. Zrób instrument, a jako strun użyj włosów z mego ogona. Gdy będzie ci ciężko, graj na nim, a wtedy ja będę z tobą.
Po obudzeniu Sukhe zrobił instrument, tak jak go opisał biały koń. Nazywa się on morin-khur, a jego dźwięki wydają się płynąć prosto z serca ukochanego zwierzęcia do serc słuchaczy. Do dzisiaj towarzyszy on mongolskim muzykom.

No comments: